Skąd możesz Gry do Zainstalowania na PC

From Wiki Planet
Jump to: navigation, search

Opis gry Star Wars Jedi Fallen Order – EA kontratakuje i zamienia to dobro Po niezłym zamieszaniu, jakie narobił świetny pierwszy odcinek serialu The Mandalorian, Star Wars Jedi: Fallen Order kontratakuje w świecie gier. To sztuka, która daje nową nadzieję, dla nowych gier w uniwersum Gwiezdnych wojen. Kiedy dwa lata temu zrozumieli wiadomość o zamknięciu studia Visceral Games i rozwiązaniu modelu ze świata Gwiezdnych wojen wzorowanego na Uncharted, wielu graczy odczuło „ogromne zakłócenie Mocy. Jakby z milionów gardeł wybrał się krzyk przerażenia, i następnie nastała cisza”. Być potrafi istniałoby toż natomiast przywrócenie równowagi w galaktyce? Akcja prewencyjna, by nie przechodzić w portfolio dwóch bardzo zbliżonych gier? Bo Star Wars Jedi Fallen Order studia Respawn Entertainment to nic innego, jak tylko Uncharted w uniwersum gwiezdnej sagi. Odnalazłaby się tu również domieszka God of War, Tomb Raidera i niemało innych tytułów, a nie ma mowy o żadnym śmietniku pożyczonych pomysłów. Wszystko razem jest idealną mieszankę szalonej przygody, wciągającej, filmowej fabuły oraz satysfakcjonującej konkurencji i eksploracji.

Gdy planowałem się do czegoś przyczepić, to wyłącznie do stronie oprawy graficznej, która nie pokazuje się aż tak dobrze gdy obecna na silniku Frostbite w Battlefrontach. Tylko że biorąc pod opiekę doniesienia, ile problemów czyni on w kreacjach z widokiem TPP, chyba wolę lepszy gameplay kosztem wizualnych wodotrysków. Na konsoli PlayStation 4 doświadczyłem te paru technicznych wad plus to w treści tyle moich zarzutów względem SWJ Upadły zakon. Jednak że o również brać na pomocy klimat całości, który stosuje zarówno mroczne przygody z totalitarnych rządów Imperium, kiedy i znacznie baśniowe sekwencje domem z prac dla najmniejszych. Czuć, że autorzy stali chwila w rozkroku, starając się stworzyć historię dla Pobierz Gre każdego, a dzięki temu, iż też dużo oczywiste elementy są z siebie oddalone w terminie, a fabuła mocno wciąga, nie liczy w tym każdego szczególnego konfliktu. Rudy idzie na solo – Gwiezdne wojny – sprawy W istocie o epickich elementach w fabule nie mogę za dużo napisać, bo część jest lekka, dzieje się morze a wszystko, co jesteśmy na ekranie, stanowi idealną przygodę, której warto dać się ponieść i zacząć nią bezpośrednio. A twórcy interesują nas niejeden raz, bo nawet pojawiający się czasem backtracking połączony z powrotem przemierzanymi niedawno ścieżkami na będący naszą bazą statek, wykorzystano jako możliwość do całkiem nowych poznań i gry. Co znacznie, rudy nastolatek jako rycerz Jedi, który wcale nie przekonywał mnie w znakach, ostatecznie dał się polubić i kibicowałem mu poprzez całą opowieść. Cal Kestis, także jak filmowa Rey, bawi się kosmicznym złomem, natomiast nie jako wolny duch, a zwykły robotnik Gildii Złomiarzy, która na planecie Bracca poddaje recyclingowi statki z czasów wojen klonów. Podczas nudnej roboty słucha tamtejszej rockowej muzy, codziennie dochodzi do pracy brudnym, zatłoczonym pociągiem również stanowi pod kontrolą żołdaków Imperium. Cal ukrywa też fakt, że był padawanem – niedoszłym rycerzem Jedi, który jakoś przeżył czystkę Rozkazu 66. Kiedy przez przypadek musi wziąć sił natomiast na jego szukaj wpadają inkwizytorzy, przyjmuje niespodziewaną pomoc załogi statku Stinger-Mantis i rozporządza się pomóc ją w pewnej misji. Cal ma odnaleźć holokron z danymi o kolejnych przy byciu dzieciach obdarzonych Mocą, by dzięki nim odbudować potęgę Zakonu Jedi. Przedmiot został a tak ukryty, zaś jego tajemnic strzegą sekrety pradawnej kultur i połączone spośród nimi grobowce. Akcja rusza z kopyta już z pierwszych chwil, a po tylko nabiera tempa. Sterując Calem, jesteśmy jak rycerz Jedi, Nathan Drake, Indiana Jones i Lara Croft w samym. Bierzemy start w walce, poznajemy doświadczenia z przeszłości także oryginalne dziedzinie, które błędem byłoby Wam przedwcześnie zdradzać. Upadły zakon zaskoczył mnie i tym, jak daleko cała fabuła płynnie kojarzy się z rozgrywką. Tutaj każde machnięcie mieczem, każdy skok nad przepaścią, i nawet samoleczenie ujawniają się integralną częścią historii, jakbyśmy brali start w pewnej, długiej cut-scence. Jeśli zabrakło w obecnym klasycznej finezji rodem z Uncharted 4, to tylko przez chwila zbyt częste pauzy, by podczas medytacji zapisać grę, czy walki z bossami, chcące z serii nieco większej przestrzenie w pędzie naprzód. Czasem to a my ciż skupiamy się mimochodem, patrząc na mieszkający świat gry i szturmowców Imperium, którzy nieporadnie konkurują z wszelkimi lokalnymi zwierzakami.

Poszukiwacze zaginionych grobowców Rozgrywka, która tak właściwie dopełnia fabułę, oparta pozostała na dwóch pierwszych filarach: akcji i przemierzaniu poziomów związanym z eksploracją. Generalnie rzadko po prostu biegniemy przed siebie. Ciągle za wtedy przechodzimy do postępowania z wciągającą platformówką TPP. Wspinamy się, ślizgamy po zboczach, skaczemy, pokonujemy przepaście na linach, czasem budujemy to wszystko w zestawionych sekwencjach, by osiągnąć się w niektóre miejsce. Cal często wymaga te stosować Mocy, by popchnąć jakiś obiekt czy zatrzymać ruch, przecież nie jest przy tym za wszechstronny. W pewnych czynnościach wyręcza go maszyna z duszą, czyli sympatyczny robot BD-1, jaki nie tylko odblokowuje liczne przejścia, tylko i poleca się za nas znajdźkami. Upadły zakon to absolutne zaprzeczenie totalnej możliwości w szerokich światach i... całe szczęście. Labirynty kilkupoziomowych wąskich przestrzeni oraz korytarzy, z okresem odkrywających jeszcze więcej doświadczyć i zakamarków w języka Metroidvanii (a ostatnio choćby Darksiders 3), są jak powiew świeżości w sezonach mody na open-worldy. Krótszy okres z muzyką wynagradza różnorodna sceneria odwiedzanych planet oraz poukrywane tu i ówdzie sekretne miejsca, trafienie do których chce odrobiny kombinowania. Nieźle zaprojektowano również zagadki środowiskowe w grobowcach, które nie są ani przegięte, ani proste do bólu, a twórcy za pomocą robota BD-1 udzielają jedynie zdawkowych podpowiedzi. Co dobrze – wszystko zorganizowano tak, że praktycznie do indywidualnego końca gry odkrywamy każdą inną mechanikę unoszenia się czy pokonywania przeszkód. Zupełnie gdy w przypadku walki, choć tam związane stanowi więc z drzewkiem wzrostu i własnymi opiniami o nauce kolejnych sztuczek. Miecz świetlny z naturą – ciemną duszą Cal Kestis to Jedi, wówczas nie czerpie z topornego blastera, ale z „lekkiej stoi na dużo cywilizowane czasy”. Jak to twórcy poradzili sobie z okazją na podobny dystans za pomocą miecza świetlnego? W moim odczuciu wzorowo, choć wszystko zależy tutaj od wybranego poziomu trudności. Na najprostszym można przechodzić do przodu jak przecinak, nie zbierając się paskiem zdrowia czy koniecznością blokowania ciosów lub robienia uników. Na prostym wystarczy odrobinę bardziej uważać. Wyzwanie zaczyna się na „hardzie” i tu trzeba już mocno skoncentrować się przed wszą okazją, bo autorze nie wykonali leniwego manewru podbicia paska zdrowia przeciwników, tylko zmienili takie idei jak np. czas, w jakim można przygotować blok czy wyprowadzić kontrę. W walkach na hardzie naprawdę nadaje się skill, i nie dłuższy czas machania mieczem. Nie napisałem jednak, iż to sport na moc Dark Souls. Inspiracje różnymi tytułami, pokroju właśnie Dark Souls, Bloodborne’a, Sekiro czy God of War, widać w moc pomniejszych elementach (np. w zapisywaniu stanu gry w artykułach odpoczynku albo w działaniu straconego zdrowia oraz przejścia po śmierci od przeciwnika, który nas pokonał), niemniej generalnie nie przedstawia się tu poczucia jakieś bezwzględnej kary za wszelki najmniejszy błąd. Walka bywa trudna, ale wykonalna – niezależnie, czy dopada nas większa część szturmowców Imperium, czy sami boss. Machanie mieczem świetlnym sprawia sporo frajdy, głównie dzięki odpowiednim animacjom. Cal potrafi wykonać istny balet śmierci, prześlizgując się na plecach wrogów, ciąć z nowych pozycji i wykończyć akcję soczystym finiszerem. Do