Top gry roku 2020 Gry do Pobrania

From Wiki Planet
Jump to: navigation, search

Opis Ancestors: The Humankind Odyssey – frustrujaca gra, którą polubiłem Ancestors: The Humankind Odyssey udowadnia, że w modelu sandboksów i survivali jest jeszcze miejsce na inny klimat i ciekawe mechaniki. Że tylko, że masa tych rozwiązań jednocześnie sprawia, że pewność nie jest owo gra dla każdego. Ancestors: The Humankind Odyssey zabiera nas do świata sprzed 10 milionów lat, by dać szansę wzięcia wkładu w zmian przodka człowieka – hominida. To przy okazji i wyprawa do nie tak odległych czasów, gdy deweloperzy dotąd nie bali się eksperymentować z drugimi formami rozgrywki, wymyślali całkiem nowe modele, i my dostawaliśmy dzieła w charakteru dopracowanych symulatorów wilka czy lwa. Pomimo obowiązkowego sandboksa, craftingu oraz elementów survivalu Ancestors bliżej tak do realizacji pokroju Wolfa czy Liona z połowy lat 90. niż nawet do Far Cry: Primal. Już wtedy tamte tytuły budziły skrajne odczucia – od zachwytów nad oryginalnością i walorami edukacyjnymi, co skutkowało zbieraniem ocen 9/10, po sporą krytykę. Sama z recenzentek Wolfa napisała: „Przypuszczam, że jak interaktywny program edukacyjny dobrze się sprawdza, a jak gra – zupełnie do mnie nie przemawia”. Oczywiście to samo można darmowe gry free to play powiedzieć o Ancestors: The Humankind Odyssey, które ponadto jest niemało jak interaktywna lekcja przyrody, a trochę jak gra – także toż specjalnie poważna, niewybaczająca błędów, bez żadnej fabuły, często frustrująca i monotonna, ale na końcu oryginalna, ciekawa i klimatyczna, że pomimo wszystko nie sposób się z niej oderwać.

„Powodzenia – nie będziemy ostatni za dużo działać” Od takiego właśnie komunikatu oraz dość dramatycznej sekwencji pokazującej, że miejsce naszego człekopodobnego hominida jest około na jednym dole łańcucha pokarmowego, rozpoczyna się niezwykła gra Ancestors: The Humankind Odyssey. W afrykańskiej dżungli, 10 milionów lat temu, praktycznie wszystko jest naszym wrogiem – od innego pokarmu powodującego niestrawność czy budzącego strach terenu poza własną osadą, po ciężki deszcz, węże i szablozębne koty. W tak niekorzystnych okolicznościach przyrody musimy po pierwsze przetrwać, a po drugie ewoluować – dzięki utrwalaniu różnych zachowań, świadomości oraz powierzaniu tego potomstwu w nowych pokoleniach. Rozgrywka nastawiona jest dziś na wiedzę i wzrost członków naszego klanu małpoludów, zaś w kilka mniejszym stopniu na takie sprawy jak głód czy pragnienie. Zaczynamy w myśli właśnie z umiejętności chodzenia, wspinania się i chwytania. Cała reszta zależy już od nas. Wszystko, co wyglądamy i wydajemy, wysyła do powstania kolejnych połączeń neuronów, pełniących pracę naszego erpegowego drzewka rozwoju. Zróżnicowane posiłki poprawiają metabolizm, używanie narzędzi zwiększa skuteczność i zakres ich realizowania, korzystanie ze zmysłów działa na opinię i postrzeganie otoczenia. Dzięki pomysłowym, ale ukrytym mechanikom, część graczy może np. odkryć łowienie ryb wkrótce po rozpoczęciu przygody, drudzy będą wymagać do ostatniego miliona lat ewolucji (czyt. wielu godzin przed monitorem). W sztuce nie jest żadnego problemie fabularnego, co istnieje jej niezaprzeczalną zaletą. Zrobienie czegoś sensownego z małpoludami w pracy bohaterów byłoby właściwie z góry skazane na porażkę, a tak ciż organizujemy własne swoje przygody. Czasem wypływamy na ryzykowne podróży do starej lokacji, czasem eksplorujemy okolicę, aby znaleźć rośliny lecznicze, i wreszcie – by zapolować na wkurzające drapieżniki, których na pewnym porządku w skutku nie musimy się bać. Ancestors: The Humankind Odyssey naprawdę daje poczuć przemianę od małej, nic niepotrafiącej ofiary, przemykającej chyłkiem przez las, do w moc bystrego naczelnego, spoglądającego bez stresie w paszczę krokodyla czy szablozębnego machairodusa. W kolejnych atrakcjach takie tworzenie własnych questów średnio się sprawdza, ale tutaj jakimś cudem to robi, bo misje zaczynają się same, spontanicznie, zależnie od tego, w jaką stronę nagle skręcimy lub co przyjdziemy na prostej drodze. Pojawia się nawet syndrom jeszcze jednego neuronu do rozwinięcia, jeszcze jednego pokolenia do wyewoluowania, a świetny spokój i piękna immersja, wspomagane rewelacyjną ścieżką dźwiękową, pozwolą na długo zatracić się w świecie Ancestors: The Humankind Odyssey. Niestety, stanowi wtedy te dobrą cenę. Nauka, gdy to myśl, wykonywa się poprzez ciągłe przypominanie tych jednych rzeczy, i to nazywa, że istotną grupa czasu poświęcamy robieniu w kółko tego samego. Oprócz tego, zgodnie z głównym ostrzeżeniem, twórcy „niezbyt nam pomagają”, i gra jak taka jest wcale duża, to osiągnięcie bezpiecznego etapu ewolucji wymaga sporo cierpliwości i kombinowania. „Gdzie spojrzę – dookoła dżungla” W Ancestors: The Humankind Odyssey istnieją jakby dwa wymiary wysokiego poziomu trudności. Jeden toż ostatni potrzebny – celowo założony przez twórców w głównych mechanizmach rozgrywki, na dodatek wspomagany nieodwracalną śmiercią każdego członka klanu i dopiero jednym, automatycznie nadpisującym się save’em. Jeśli coś pójdzie nie tak, to obecnie pozamiatane, trzeba mieć straty. Gra w wartości nigdy nie podpowiada, co ważna stworzyć a jak, jakich narzędzi zastosowań w jaki środek. Do całego musimy dojść samodzielnie, tylko sama metoda wartości i braków nie wystarczy, bo często powodzenie akcji zależne jest z wypadku istniej z rozwinięcia jakiegoś neuronu albo od wielokrotnego powtarzania jednego ruchu – natomiast to nawet kilkanaście razy pod rząd! Jeżeli gość nie powiąże jakichś dwóch relacji ze sobą, wtedy potrafi przejść naprawdę sporo czasu, nim zauważy nowe urządzenie czy lecznicze właściwości jakiegoś pokarmu. Jak to szybko jednak nastąpi, satysfakcja i frajda są ogromne. Gra robi trochę wrażenie, jakby stopień jej trudności zależny był z bystrości gracza, i odchodzi jej toż faktycznie dobrze, bo nawet jeżeli na nieco długo nie wpadniemy, rozwiązanie wykazuje się dość oczywiste. Czuć, że sami kształtujemy rozgrywkę, i jednocześnie etap jej skomplikowania.

Z pozostałej części w obrębie wchodzimy do czasu, kiedy głównie doskonalimy wyuczone umiejętności lub przekazujemy je w różnym pokoleniu także do gry wkrada się monotonia, zwłaszcza że wszechobecna dżungla, choć gęsta, piękna i klimatyczna, nie obraca się przez miliony lat. Dla pewnych będzie to ważna wada, a dzięki temu wyjątkowo nie mamy poczucia, że gramy dopiero w pozostałą grę akcji, a ewolucja następuje z automatu, z prędkością pomijania kolejnych filmików na YT. Gdy natomiast wszystek okres posiadamy w górze ten najdalszy cel – rozwiniętego, jeżdżącego na dwóch nogach praczłowieka, korzystającego z powodzeniem swoich sposobów stoi i narzędzi, powtarzalność nie jest zbyt dokuczliwa. Nie niszczy te fakt, że zanim nie załapiemy podstaw, nasz klan będzie bity przez drapieżniki a swoje domowe błędy, i my zmuszeni zaczynać wszystko z niedawna. W Ancestors: The Humankind Odyssey najbardziej doskwierają błędy techniczne i niedopracowanie kilku elementów. W przypadku niektórych aż ciężko uwierzyć, że nad projektem czuwał Patrice Désilets, twórca pierwszych „Asasynów”, a nie grupa naukowców z wydziału antropologii. Upadek obyczajów na planecie małp Twórcom gry przede całym nie za bardzo wyszło sterowanie. Sam z ekranów startowych sugeruje używanie kontrolera, a można wtedy pozwalało potraktować jako nakaz. Nie wyrażam sobie grania w Ancestors: The Humankind Odyssey na klawiaturze. Już przyjemniejszy byłby prawdopodobnie samotny hotel w afrykańskim buszu, bez wyszkolenia Beara Gryllsa. Kiepsko zbiera się powiązanie kluczowych akcji albo z naciśnięciem przycisku, czy z jego przytrzymaniem lub zwolnieniem. Taki wzór jest całkiem nieintuicyjny a często zdarza, że zwłaszcza podczas skakania po drzewach bezradnie pikujemy małpoludem zamiast zabierać się gałęzi. Szwankują również algorytmy sztucznej inteligencji przeciwników. Bywały momenty, gdy gra po prostu spamowała atakami drapieżników, nie dając żadnej możliwości ucieczki czy choćby chwili wytchnienia.